18 sierpnia 2015

CounterSpy – recenzja


Najpierw były gry 2D. Potem zaczęły wychodzić gry 3D. Do dwuwymiarowych tytułów zaczęto jeszcze dodawać trójwymiarową grafikę, żeby bardziej cieszyła oko. Po pewnym czasie praktycznie wszystkie wysokobudżetowe produkcje posiadają trójwymiarową grafikę. W środowisku gier indie 2D pozostało jednak najlepszą formą tworzenia, zaczęto jednak wykorzystywać jakoś te dwa środowiska. W CounterSpy twórcy postanowili połączyć środowiska 2D i 3D.

 Za CounterSpy odpowiada studio Dynamighty. Wydawcą został Sony Computer Entertainment, dzięki czemu, jak nie trudno się domyślić, zagramy w tę produkcję na konsolach Playstation. Oprócz tego, gra pojawi się na pecetach oraz na urządzeniach z Androidem i iOS-em  - moja recenzja powstała na podstawie wersji na PS4.


CounterSpy jest typową grą platformową z elementami skradania. Ciekawym aspektem jest wykorzystanie trójwymiarowej grafiki w grze dwuwymiarowej - nadaje to oryginalności oraz cechy charakterystycznej.

Zatem od początku. W CounterSpy wcielamy się w postać szpiega z agencji o nazwie C.O.U.N.T.E.R. Naszym zadaniem jest infiltracja baz imperialistycznych i sowieckich. Jak już nietrudno się domyślić, gra umiejscowiona jest w realiach Zimnej Wojny. Jak wiadomo, to dzięki trwającemu wtedy wyścigu zbrojeń człowiek poleciał w kosmos, powstało też wtedy wiele broni oraz innych wynalazków, które były udoskonaleniem znanych człowiekowi już urządzeń lub czymś zupełnie nowym. Nie da się zaprzeczyć – Zimna Wojna była okresem bardzo szybkiego postępu technologicznego, ponieważ ówczesne mocarstwa – USA i ZSRR – chciały być lepsze od drugiego w każdej dziedzinie. Wielu osobom te czasy kojarzą się również ze szpiegostwem na ogromną skalę, ale mimo wszystko należy pamiętać, że ten okres wcale nie był kolorowy, a w powietrzu wisiała wojna nuklearna.

Nasz szpieg ma za zadanie sabotować bazy obu mocarstw w celu zapewnienia równowagi na świecie i powstrzymaniu wybuchu prawdziwej wojny na ogromną skalę. W tym celu musimy wykraść tajne plany rakiet, które miałyby przenosić broń masowego rażenia. Zadanie nie jest proste, ponieważ nie możemy dopuścić do tego, aby podnieść alarm w jednostkach wojskowych. Zaczną nam rosnąć punkty „Defcon” o których zaraz będzie mowa, doprowadzi to wtedy do większego ryzyka wojny, a w ostateczności - do unicestwienia ludzkości.


Każda misja polega na dokładnie tym samym – wykradnięciu tajnych planów dotyczących broni dalekiego zasięgu. Musimy to jednak wykonać jak najbardziej dyskretnie, ponieważ wywołanie alarmu w jednostce podnosi punkty „Defcon”, a wykonując misję bez wywołania alarmu, zostają one na takim samym poziomie, z jakim zaczęliśmy misję. Jeżeli jednak nie uda nam się wypełnić zadania bezszelestnie, musimy uważać, by poziom nie wskoczył wyżej. O takiej sytuacji mówi nam specjalna otoczka wokół cyfry poziomu „Defcon”, a gdy zginiemy, podnosi się on. Jeżeli pozostanie on jednak na poziomie 3,5 z 6, po zakończeniu misji jest on zerowany do 3. „Defcon” możemy obniżyć kupując specjalną formułę na początku misji, bądź zmuszając oznaczonych oficerów do poddania się (są to osoby w białych mundurach). Grę zaczynamy z 3 poziomem po obu stronach, a jeśli alarm osiągnie 6 poziom, przegrywamy całą grę.

Przed każdą misją mamy możliwość doboru broni i formuł. O ile o tych pierwszych nie ma co za dużo pisać, o tyle formuły są niczym innym, jak ulepszeniami postaci. Możemy wybrać jednorazowo 3 naraz, między innymi wcześniej wspomniany punkt „Defcon” mniej, ale oprócz tego ulepszenie pancerza, czy niewidzialność (jednak tylko w obiektywach kamer). Bronie i formuły kupujemy za gotówkę, jaką zdobywamy po każdej misji, a żeby więcej zarobić, musimy być niesamowicie skuteczni. Bonusy typu headshot czy wielobój za pomocą butli gazowych najlepiej się do tego sprawdzają. Oprócz tego, możemy dokładnie przeszukiwać bazy, ponieważ są pełne szafek z pieniędzmi. Żeby móc kupić te przedmioty, trzeba je najpierw odblokować - do tego celu musimy znaleźć specjalne sejfy z planami. W niebieskich sejfach znajdziemy plany broni, w pomarańczowych formuły, a w zielonych - pieniądze. Jednakże znalezienie jednego sejfu nie daje nam od razu dostępu do całej broni, ponieważ każda jest podzielona na kilka planów - czasem musimy znaleźć dwa, a czasem nawet cztery.


W CounterSpy dominuje komiksowa grafika o jasnych kolorach, dzięki temu rozgrywka jest bardzo przyjemna. Świetnie wykorzystano mechanizm gry dwuwymiarowej z grafiką 3D - możemy chować się za niektórymi osłonami, by łatwiej nam było eliminować przeciwników. Żeby wycelować bronią przytrzymujemy lewy spust, pojawia się wtedy bardzo czytelna linia toru lotu kuli, którą zaraz poślemy prosto we wroga. Następnie, za pomocą prawego spustu, oddajemy strzał. Co prawda nie jest nam narzucany styl gry, bo możemy się skradać, ale równie dobrze możemy iść prosto przed siebie, strzelając do każdego żołnierza, jaki stanie nam na drodze (jednakże, przez ograniczony zasób amunicji, pierwsza opcja wydaje się lepsza).

Ku mojemu zaskoczeniu, nie udało mi się znaleźć żadnych bugów w grze - wszystko działało płynnie, w tym również najbardziej dynamiczne elementy, jak wchodzenie za osłony oraz strzelanie. CounterSpy jest kawałem świetnego kodu, to prosta i przyjemna gra, oferująca również różne poziomy trudności. Dlatego właśnie jest  to tytuł dla osób zaczynających przygodę z  produkcjami indie, jak i również weteranów.. Szczerze mówiąc, to dobra propozycja na odstresowanie się po pracy bądź ciężkim dniu w szkole.


CounterSpy jest bez wątpienia ciekawym tytułem w środowisku gier indie. Rzadko bywa, by jakakolwiek gra niezależnego twórcy zainteresowałaby mnie na dłużej, niż kilkadziesiąt minut.  Dynamighty przygotowało produkt, który świetnie parodiuje czasy Zimnej Wojny i ówczesnego wtedy Wyścigu Zbrojeń. W pewnym sensie pokazuje również absurd takiej konkurencji pomiędzy sobą. Pomimo, iż nie zawiera żadnej linii fabularnej gra jest naprawdę dobrą pozycją dla fanów historii szpiegowskich. CounterSpy to porządna produkcja, praktycznie wolna od jakichkolwiek błędów.

Ocena: 8/10