Najpierw były gry
2D. Potem zaczęły wychodzić gry 3D. Do dwuwymiarowych tytułów zaczęto jeszcze
dodawać trójwymiarową grafikę, żeby bardziej cieszyła oko. Po pewnym czasie
praktycznie wszystkie wysokobudżetowe produkcje posiadają trójwymiarową grafikę.
W środowisku gier indie 2D pozostało jednak najlepszą formą tworzenia, zaczęto
jednak wykorzystywać jakoś te dwa środowiska. W CounterSpy twórcy postanowili połączyć
środowiska 2D i 3D.
Za CounterSpy
odpowiada studio Dynamighty. Wydawcą został Sony Computer Entertainment, dzięki
czemu, jak nie trudno się domyślić, zagramy w tę produkcję na konsolach
Playstation. Oprócz tego, gra pojawi się na pecetach oraz na urządzeniach z
Androidem i iOS-em - moja recenzja
powstała na podstawie wersji na PS4.
CounterSpy jest typową grą platformową z elementami skradania. Ciekawym aspektem jest
wykorzystanie trójwymiarowej grafiki w grze dwuwymiarowej - nadaje to
oryginalności oraz cechy charakterystycznej.
Zatem od początku. W CounterSpy wcielamy się w postać
szpiega z agencji o nazwie C.O.U.N.T.E.R.
Naszym zadaniem jest infiltracja baz imperialistycznych i sowieckich. Jak już
nietrudno się domyślić, gra umiejscowiona jest w realiach Zimnej Wojny. Jak wiadomo, to dzięki trwającemu wtedy wyścigu
zbrojeń człowiek poleciał w kosmos, powstało też wtedy wiele broni oraz innych
wynalazków, które były udoskonaleniem znanych człowiekowi już urządzeń lub
czymś zupełnie nowym. Nie da się zaprzeczyć – Zimna Wojna była okresem bardzo
szybkiego postępu technologicznego, ponieważ ówczesne mocarstwa – USA i ZSRR –
chciały być lepsze od drugiego w każdej dziedzinie. Wielu osobom te czasy
kojarzą się również ze szpiegostwem
na ogromną skalę, ale mimo wszystko należy pamiętać, że ten okres wcale nie był
kolorowy, a w powietrzu wisiała wojna nuklearna.
Nasz szpieg ma za zadanie sabotować bazy obu mocarstw w
celu zapewnienia równowagi na świecie i powstrzymaniu wybuchu prawdziwej wojny
na ogromną skalę. W tym celu musimy wykraść tajne plany rakiet, które miałyby przenosić broń masowego rażenia. Zadanie
nie jest proste, ponieważ nie możemy dopuścić do tego, aby podnieść alarm w
jednostkach wojskowych. Zaczną nam rosnąć punkty „Defcon” o których zaraz będzie mowa, doprowadzi to wtedy do
większego ryzyka wojny, a w ostateczności - do unicestwienia ludzkości.
Każda misja polega na dokładnie tym samym – wykradnięciu
tajnych planów dotyczących broni dalekiego zasięgu. Musimy to jednak wykonać
jak najbardziej dyskretnie, ponieważ wywołanie alarmu w jednostce podnosi
punkty „Defcon”, a wykonując misję bez wywołania alarmu, zostają one na takim
samym poziomie, z jakim zaczęliśmy misję. Jeżeli jednak nie uda nam się wypełnić
zadania bezszelestnie, musimy uważać, by poziom nie wskoczył wyżej. O takiej sytuacji mówi nam specjalna otoczka wokół cyfry
poziomu „Defcon”, a gdy zginiemy, podnosi się on. Jeżeli pozostanie on jednak na
poziomie 3,5 z 6, po zakończeniu misji jest on zerowany do 3. „Defcon” możemy
obniżyć kupując specjalną formułę na początku misji, bądź zmuszając oznaczonych
oficerów do poddania się (są to osoby w białych mundurach). Grę zaczynamy z 3
poziomem po obu stronach, a jeśli alarm osiągnie
6 poziom, przegrywamy całą grę.
Przed każdą misją mamy możliwość doboru broni i formuł. O ile o tych pierwszych
nie ma co za dużo pisać, o tyle formuły są niczym innym, jak ulepszeniami
postaci. Możemy wybrać jednorazowo 3 naraz, między innymi wcześniej wspomniany punkt
„Defcon” mniej, ale oprócz tego ulepszenie pancerza, czy niewidzialność (jednak
tylko w obiektywach kamer). Bronie i formuły kupujemy za gotówkę, jaką
zdobywamy po każdej misji, a żeby więcej zarobić, musimy być niesamowicie
skuteczni. Bonusy typu headshot czy wielobój za pomocą butli gazowych najlepiej
się do tego sprawdzają. Oprócz tego, możemy dokładnie przeszukiwać bazy,
ponieważ są pełne szafek z pieniędzmi. Żeby móc kupić te przedmioty, trzeba je
najpierw odblokować - do tego celu musimy znaleźć specjalne sejfy z planami. W niebieskich sejfach znajdziemy plany
broni, w pomarańczowych formuły, a w
zielonych - pieniądze. Jednakże
znalezienie jednego sejfu nie daje nam od razu dostępu do całej broni, ponieważ
każda jest podzielona na kilka planów - czasem musimy znaleźć dwa, a czasem nawet
cztery.
W CounterSpy dominuje komiksowa grafika o jasnych kolorach, dzięki temu rozgrywka jest
bardzo przyjemna. Świetnie wykorzystano mechanizm gry dwuwymiarowej z grafiką
3D - możemy chować się za niektórymi osłonami, by łatwiej nam było eliminować
przeciwników. Żeby wycelować bronią przytrzymujemy lewy spust, pojawia się
wtedy bardzo czytelna linia toru lotu kuli, którą zaraz poślemy prosto we wroga.
Następnie, za pomocą prawego spustu, oddajemy strzał. Co prawda nie jest nam
narzucany styl gry, bo możemy się skradać, ale równie dobrze możemy iść prosto
przed siebie, strzelając do każdego żołnierza, jaki stanie nam na drodze (jednakże,
przez ograniczony zasób amunicji,
pierwsza opcja wydaje się lepsza).
Ku mojemu zaskoczeniu, nie udało mi się znaleźć żadnych
bugów w grze - wszystko działało płynnie, w tym również najbardziej dynamiczne
elementy, jak wchodzenie za osłony oraz strzelanie. CounterSpy jest kawałem
świetnego kodu, to prosta i przyjemna gra, oferująca również różne poziomy
trudności. Dlatego właśnie jest to tytuł
dla osób zaczynających przygodę z
produkcjami indie, jak i również weteranów.. Szczerze mówiąc, to dobra
propozycja na odstresowanie się po pracy bądź ciężkim dniu w szkole.
CounterSpy jest bez wątpienia ciekawym tytułem w
środowisku gier indie. Rzadko bywa, by jakakolwiek gra niezależnego twórcy
zainteresowałaby mnie na dłużej, niż kilkadziesiąt minut. Dynamighty przygotowało produkt, który świetnie
parodiuje czasy Zimnej Wojny i ówczesnego wtedy Wyścigu Zbrojeń. W pewnym
sensie pokazuje również absurd takiej konkurencji pomiędzy sobą. Pomimo, iż nie
zawiera żadnej linii fabularnej gra jest naprawdę dobrą pozycją dla fanów historii
szpiegowskich. CounterSpy to porządna produkcja, praktycznie wolna od
jakichkolwiek błędów.
Ocena: 8/10