Uprzedzam - jeśli jesteś fanem dynamicznej rozgrywki w Call of Duty i na inne strzelanki nie raczysz nawet spojrzeć, ta gra nie jest dla Ciebie! Tom Clancy's Rainbow Six: Siege to produkcja tak mocno wymagająca taktyki działań, że nie wystarczy zwykłe bieganie po mapie i strzelanie do wszystkiego co się rusza. Jeśli jednak jesteś fanem gatunku FPS i grasz w każdą produkcję, jaka wpadnie Ci w ręce, twoja opinia o nowych Rainbow Six może być dość mieszana, ponieważ mechanika gry bardzo różni się od typowej strzelanki. Mnie osobiście ta gra bardzo przypadła do gustu.
Rainbow Six od zawsze był grą taktyczną stawiającą na mocną kooperację. To jest tego typu produkcja, co szanse do wykazania się mają zgrane ekipy, a samotnicy i egoiści w rozgrywce będą miażdżeni. Oczywiście jeśli nie masz ekipy nic nie stoi na przeszkodzie by sobie pograć, ale musisz pamiętać o współpracy z członkami zespołu, nawet jeśli nie korzystasz z zestawu słuchawkowego (tak to jest możliwe). Według mnie każdy kto gra w różnego rodzaju gry wymagające współpracy graczy, nie potrzebuje żadnego czatu by się porozumieć z partnerem.
Ale dość wykładów, przejdźmy do rozgrywki, która mimo ogromnego znaczenia taktyki potrafi być szalenie dynamiczna. Wszystko za sprawą działań w ciasnych pomieszczeniach, gdzie cała ściana przy której stoimy za chwilę może zostać w całości zniszczona, a wraz z siłą wybuchu ładunku spotka nas śmierć. W Rainbow Six: Siege główne skrzypce grają refleks i taktyka, bez których nie ma sensu zaczynać przygody z tą grą.
Mamy tutaj do czynienia z różnymi formacjami służb specjalnych (w becie: FBI SWAT, GIGN, SAS, GSG-9 i Spetsnaz) z kilkoma operatorami w każdej. Są to konkretne osoby ze swoją biografią, którą możemy przejrzeć po wykupieniu postaci, za punkty, które będziemy zdobywać podczas rozgrywki. Na samym początku, gdy nie mamy na własność jeszcze żadnej postaci jesteśmy zmuszeni do zagrania klasą "Recruit", który ma szeroki zakres wyboru broni. Do mojego gustu najbardziej przypadła postać o kryptonimie "IQ" z niemieckiego GSG-9. Jest to postać o słabym pancerzu, ale o dużej prędkości ruchu.
Podczas Bety był dostępne 2 tryby gry. W pierwszym dwie drużyny po 5 osób grały przeciwko sobie w taki sposób, że jedna strona musiała bronic bomby, a druga ją rozbroić. Był to pewnego rodzaju deathmatch z bombą w tle. W drugim podzielonym na 3 poziomy trudności (normal, hard, realistic) 5 osobowa drużyna miała za zadanie zabić wszystkich terrorystów sterowanych przez boty. Każdy z terrorystów był inny, i każdy miał inną technikę. Jeden był typowym samobójcą, który szarżował na graczy i wysadzał się w powietrze, inni działali taktyką "camperów" (tzn. stali w jednym miejscu i czekali jak ich znajdziemy), a jeszcze inni poruszali się po całym obiekcie.
Główną rolę w rozgrywce stanowią barykady i narzędzia do ich niszczenia. Deski wbite w oknach i drzwiach, druty kolczaste na podłodze czy ładunki C4, które detonują się gdy podejdziemy za blisko to materiały mające utrudnić zadanie stronie atakującej. Oni z kolei mogą je zniszczyć ciosami wręcz lub ładunkami do wyłomu. Ten drugi sposób był przeze mnie najczęściej wykorzystywany.
Bardzo dużą rolę odgrywa tu współpraca, ponieważ nie ma tu odrodzeń. Każdy gracz bardzo się tu liczy i nagła utrata przewagi może skutkować szybką przegraną. Niektórzy słusznie mogą mieć skojarzenia z bardzo popularnym Counter Strike'im, ale Rainbow Six: Siege w żaden sposób nie stara się go naśladować. Sposób prowadzenia rozgrywki bardzo się różni od wszystkich znanych mi gier FPS i kładzie ogromny nacisk nie tylko na broń. W końcu w jakiej grze mamy możliwość poruszania się po linach na ścianach i dokonania wyłomu przez okno na pierwszym czy drugim piętrze budynku.
Nowy Rainbow Six może miejscami się nudzić, zwłaszcza gdy nie poznamy jeszcze zby dobrze mechaniki gry, ale po jej ogarnięciu gra się bardzo przyjemnie. Ta produkcja ma w sobie pewien element e-sportowy, który docenią fani rywalizacji. Niestety problemy podczas Bety z matchmaking'iem i późniejsze słowa Ubisoft'u, że są z niego zadowoleni nie napawają zbytnio optymizmem. Wiele osób skarżyło się, że musieli czekać po 20 minut zanim znaleźli innych graczy. Najczęściej wystarczyło wyjść i wejść z powrotem do lobby, ale najwyraźniej nie wszyscy się na to decydowali, skoro ktoś miał cierpliwość czekać te 20 minut. Kiedyś na pewno zaopatrzę się w tą produkcję, ale na pewno nie w dniu premiery, która odbędzie się już 1 grudnia tego roku.
Aby przedstawić wam wizualnie jak prezentuje się rozgrywka przygotowałem ten materiał wideo: